wtorek, 23 września 2014

#ROZDZIAŁ 2


Hejka wszystkim! ;)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednimi postami, bardzo motywują. :)
Wszystkie informacje dotyczące bloga i treści zamieszczanych na nim znajdziecie w zakładce wiadomości. Jeżeli macie jakieś uwagi to wszystko piszcie w komentarzach, bo jak wiadomo jesteśmy tylko ludźmi i każdy ma prawo się pomylić. ;) To do zobaczenia niebawem. ;) Miłego czytania.





''Do celu masz niewiele, tak
A gdy upadniesz pomogę Ci wstać
Po prostu walcz 
Nie poddawaj się, to może być Twój szczęśliwy dzień''




   Przebudziłam się około dziesiątej. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu telefonu. Znalazłam go pod łóżkiem , rozładowany. Ehhh, ja to mam szczęście. Wolnym, zaspanym krokiem poszłam po leżącą na biurku ładowarkę, podłączyłam i zaczęłam ścielić łóżko, gdy nagle, dźwięk sms'a. Przemek : " Dzień dobry, pani. :) Nie zapomnij o naszym spotkaniu. Dzisiaj o 11 u mnie. :) Do zobaczenia. " Cholera, nie dosyć, że zasnęłam około piątej nad ranem, poniekąd to przez Niego, bo cały czas siedzi mi w głowie, to jeszcze się z Nim umówiłam. W dodatku w Jego domu. Nie mam ochoty tam iść. Napisze Mu, że źle się czuję i nie możemy się dzisiaj spotkać. Tak też zrobiłam. Odpowiedź otrzymałam błyskawicznie. " Nie musisz się wstydzić, rodzice w pracy. I nie zrozum mnie źle, chce tylko pogadać. " Czyta w myślach? Przestraszyłam się.  "Dobrze, może wpadnę." Poszłam do kuchni po picie. Rodziców już nie było, mama zostawiła tylko kartkę " Tośka , jak wstaniesz to posprzątaj . Tata w pracy, ja na zakupach. I wieczorem musimy porozmawiać. Mama " I tak nie porozmawiamy, bo my nigdy nie rozmawiamy. Posprzątałam dom i postanowiłam się przebrać skoro miałam wyjść. 
   W miarę ogarnięta byłam gotowa. Zostawiłam kartkę w kuchni, że wychodzę i nie mam pojęcia kiedy wrócę. Spojrzałam na telefon, sms. Przemek " Cieszę się. Wpadnę po Ciebie o 10:45 " Czym prędzej zabrałam torbę, klucze, otworzyłam drzwi i wpadłam prosto w Jego ramiona ...
- Aż tak się stęskniłaś? - zaśmiał się.
- Nie zauważyłam Cię, przepra ... - pocałował mnie.
- Tosiu, nie przepraszaj, nie masz za co.
- A co to miało być?
- Całus?
- Serio? Jakim prawem Ty sobie na to pozwalasz?
- Przecież wiesz, że mi się podobasz. A i ja nie jestem Tobie obojętny.
- Schlebiasz Sobie.
- Mówię prawdę. Wczoraj Ci to nie przeszkadzało, a nawet podobało.
- Przemek, znamy się trzeci dzień, a Ty mi wyjeżdżasz z czymś takim. Ciekawe co będzie dalej. A wczoraj to nie byłam sobą i nie wiedziałam co robię.
- Też jestem ciekaw i nie tłumacz się. - wypowiedział to z uśmiechem na ustach.
- Wiesz normalnie oberwałbyś za to, ale potraktuję to jako wyrównanie rachunków za wczoraj. Przepraszam, że się tak rozkleiłam. Normalnie nie robię takich rzeczy przy ludziach w dodatku obcych.
- Już? Skończyłaś? Traktuj ten pocałunek jak chcesz, za wczoraj nie przepraszaj, ani nie dziękuj.
- No dobrze. - uległam, znowu. Mięknę przy Nim, nie potrafię być stanowcza. To zły znak, bardzo zły. 
   Zamknęłam dom i ruszyliśmy w kierunku Jego mieszkania.
Nie było daleko, więc po kilku minutach byliśmy na miejscu. Otworzył drzwi i zaprosił mnie do środka.
- Tak jak mówiłem, nikogo nie ma. - poszliśmy do Jego pokoju - Chcesz coś do picia?
- Nie dzięki.
- Wybieraj herbata czy sok.
- Niech będzie sok.
- Okey. Zaraz wracam.
Poszedł do kuchni, a ja zostałam sama. Rozejrzałam się po pokoju, czysto. Ciekawe czy ma tak zawsze czy specjalnie posprzątał. Podeszłam do regału, na którym stała niewielka ilość książek oraz kilka modeli motocykli. Właśnie wszedł do pokoju, gdy bawiłam, się jednym z nich.
- Ładna kolekcja.
- Dzięki.
Moim oczom nie umknęły zdjęcia leżące na półce.
- Mogę? - wskazałam na nie.
- Tak.
Zaczęłam przeglądać. Na początku same zdjęcia z chłopakami
- Koledzy ? - zapytałam
- Tak, ze starej szkoły. - przeglądałam dalej, gdy natrafiłam na zdjęcia jakiejś dziewczyny.
- Ładną masz dziewczynę.
- Jaką? - zdziwił się
- No tu na zdjęciu. - pokazałam fotografię - Jesteś nie fair wobec niej ...
- To nie jest moja dziewczyna. - przerywając mi zaczął się tłumaczyć. - To koleżanka, a raczej przyjaciółka ...
- Rozumiem, nie musisz mi się spowiadać.
- Chciałem, żebyś wiedziała, że nie mam dziewczyny. - zadzwonił telefon - Przepraszam, muszę odebrać.
- Spoko. - wyszedł, a ja dalej zwiedzała Jego terytorium. Podeszłam bliżej biurka, a za razem łóżka. Usiadłam na krześle, czekałam aż wróci. Spojrzałam na swoje buty i moją uwagę przykuło coś świecącego, co wystawało spod łóżka. Nachyliłam się, by podnieść. To była żyletka, ostra lecz używana. Przemek się tnie? Niemożliwe. Wszedł do pokoju, a ja szybko schowałam znalezisko do kieszeni.
- No i jestem.
- Chciałeś o czymś porozmawiać, więc słucham.
- Yyy ... No tak. Chciałem wiedzieć dlaczego się krzywdzisz?
- A Ty?
- Co ja? - zmieszał się
- Dlaczego robisz to samo co ja?
- Ale ja nie ...
- Jeżeli chcesz rozmawiać, to powinieneś być ze mną szczery.
- Masz rację. - spuścił głowę. Tak, samo okaleczam się. Zadowolona? - zezłościł się.
- Nie, jest mi smutno.
- Dlaczego? Przecież w ogóle się nie znamy.
- Czemu taki jesteś? - miałam ochotę płakać.
- Jaki?
- Taki zły, oschły? Boisz się, że poznałam prawdę? Uważasz, że jesteś zbyt dumny, żeby mówić o swoich problemach? W ogóle po jaką cholerę mnie tu zaprosiłeś!Chciałeś odpłacić się za moje zachowanie? Tak, jestem wredna, a raczej szczera do bólu. Z resztą mam tego dosyć, wychodzę. Żegnam pana. - cały czas kręcił przecząco głową, a gdy wstałam złapał mnie za rękę i powiedział:
- To nie tak ...
- A jak? Próbujesz być zabawny i udajesz silnego, aby nikt nie dowiedział się jak na prawdę jest. - przerwałam mu.
- Tak rozgryzłaś mnie. - mówiąc to ja usiadłam na łóżku, a On uklęknął obok mnie, złapał moją dłoń i pocałował ją. Następnie oparł głowę na moim kolanie i zaczął mówić:
- Przepraszam. Wtedy na boisku podszedłem do Ciebie instynktownie. Później, gdy zaczęliśmy rozmawiać i zobaczyłem blizny, wiedziałem, że jesteśmy tacy sami. Pamiętasz jak zabrałaś ręce? Wtedy miałem ogromną ochotę przytulić się do Ciebie, potem szybko mi uciekłaś. Po powrocie do domu, nie zastanawiałem się długo i napisałem, chociaż byłem pewny, że się nie zgodzisz. A jednak. Następnie to niby przypadkowe spotkanie rano. Mimo to, że byłaś dla mnie wredna to i tak chciałem Cię bliżej poznać. A gdy nauczycielka wypowiedziała słowa "Zajmij miejsce obok Tosi" , to byłem zachwycony. Tak miałaś racje wypytywałem się o Ciebie, bo Ty raczej nic byś mi o Sobie nie powiedziała. Po szkole, po Twoim kółku widziałem jak mnie obserwowałaś. A to kino to było spontanicznie, byleby spędzić z Tobą więcej czasu. Nie mogłem skupić się na filmie, wiedząc, że jesteś tak blisko. Było ciemno, ale jak ściągnęłaś bluzę zobaczyłem Twoje ręce, to był smutny widok. Taka piękna dziewczyna robi Sobie krzywdę, w dodatku zauważyłem kilka nowych ran. Gdy wychodziliśmy zapomniałaś się ubrać i mogłem się dokładnie przyjrzeć. Wreszcie odważyłem się zapytać, zdenerwowana chciałaś uciec, wiedziałem, że muszę Cię zatrzymać. Potem się rozpłakałaś i wtuliłaś we mnie. Moje marzenia się spełniły, mogłem Cię dotknąć ... Objąć ... Nawet pocałować. Odprawiłem Cię do domu, ale bardzo niechętnie rozstawałem się z Tobą. A na końcu ten pocałunek. Ahhh ... - uklęknęłam obok niego i przytuliłam mówiąc
- Uspokój się, postaram Ci się pomóc. I nie robię tego z litości. Rozumiem Cię ...
- Mogę mieć do Ciebie prośbę?
- Jasne. O co chodzi?
- Czy ta rozmowa i cała ta sytuacja mogłaby zostać między nami?
- Oczywiście  - dostałam całusa w policzek
- Dziękuję. Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, której się zwierzam? Zawsze to ja wszystkim pomagam, a na swoje sprawy nie mam czasu.
- Wiem coś o tym. Chcesz pogadać?
- Ale o czym?
- Mam do Ciebie głupie pytanie.
- No mów, śmiało.
- No bo Ty widziałeś moje blizny, a ja Twoich nie.
- Chcesz je zobaczyć, tak?
- Tak, ale jeżeli Ty nie chcesz to ...
- I tak je prędzej czy później zobaczysz, więc ... - ściągnął koszulkę. Było mi trochę głupio, ale dotknęłam jego ręki, natomiast On obserwował moją twarz. Jeździłam palcami po każdej ranie. Natrafiłam na nową.
- Świeża! Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie, wydaje Ci ...
- Nic mi się nie wydaje! Ta rana ma nie więcej niż dwa dni. - Miałam ochotę się rozpłakać, zauważył to. Przytulił i powiedział:
- Już nigdy więcej się nie potnę i Ty również.
- Ale ...
- Nie ma żadnego 'ale'! Obiecasz?
- Wiesz, że to nie takie proste ...
- Czyli nie chcesz przestać? - posmutniał.
- Chce, tylko nie wiem czy mi się to uda. Robię to od tylu lat ... - łzy pociekły po moich policzkach - nigdy nie zastanawiałam się nad tym, jakby to było się nie ciąć.
- Nie płacz, bo serduszko boli. - przytulił mnie jeszcze mocniej - Mogłabyś opowiedzieć dlaczego to robisz?
- Na prawdę Cię to interesuje?
- Tak. - pocałował mnie w policzek.
-  Pierwszy raz kogoś to obchodzi. Żyletek, scyzoryka, noży, a nawet szkła ... 
- Szkła?! - przerwał mi podenerwowany.
- Tak. W sumie to używam czego popadnie, byleby było ostre. A więc używam tego wtedy, gdy ktoś mnie skrzywdzi. Kiedy nie radzę sobie z jakąś sprawą. Ogólnie na krytykę mam wyjebane, ale ona boli, bardzo boli. A z ust najbliższych osób jeszcze mocniej. W dzień to jeszcze da się jakoś przeżyć, ale noce są najgorsze. Wtedy mam dużo czasu, by myśleć. Wracam do niektórych sytuacji, zdarzeń. Analizując je zadaję sobie jeszcze większy ból. Później trzęsącymi rękoma sięgam po coś ostrego. I zagryzają pięści płacze rysując skórę. Wypływająca z ran krew daje ukojenie, tak to jest chore, ale jest silniejsze ode mnie. Przez te nie całe siedem lat zrobiłam sobie ogromną liczbę blizn. Kilka razy połknęłam tabletki zapinając piwem, ale kurwa nadal żyje! Dlaczego?! - rozpłakałam się, On zaczął mnie uspokajać jak małe dziecko.
- Żyjesz, bo ktoś tam u góry uznał, że zasługujesz na to życie.
- Tak? To niby czym zasłużyłam sobie na takie traktowanie? Matka za każdym razem, gdy się kłócimy mówi 'Po co Ty się w ogóle urodziłaś?!' . To cholernie boli, jestem niechciana. Tata oczywiście mówi, że mama tak nie myśli, że Ona nie chciała, ale ... Na tym pieprzonym świecie nie mam nikogo. Jestem sama! Chciałam śmierci i chce Jej. Moja czarna pani, czeka gdzieś na mnie ...
- Przestań! Nie mów tak! Będziesz żyć, nie pozwolę Ci się zabić. - moje słowa Go zezłościły. - Nie myśl o śmierci, myśl pozytywnie.
- Jak pozytywnie?
- Wiem, słowa mamy Cię ranią, ale nie możesz tego brać do siebie.
- Co ?! Ty słyszysz co Ty mówisz? 'Nie możesz brać tego do siebie' Ciekawe jak Ty byś się poczuł, gdyby ktoś Ci powiedział, że lepiej by było, gdybyś się nie urodził. Nie zabolałoby Cię to?
- Zabolało, ale to było wypowiedziane w złości.
- Tak?! Wiesz co, mam Cię dość! Puszczaj mnie! - spojrzałam Mu w oczy i krzyknęłam - No puść! - wybiegłam z pokoju.
- Tośka! Zaczekaj, źle mnie zrozumiałaś - zatrzymałam się na schodach - nie chodziło mi o to, że wyolbrzymiasz wszystko. Tylko, każda matka kocha swoje dziecko i Twoja na pewno nie myśli tak jak mówi.
- ...
- Tosiu, odezwij się. - podszedł do mnie - Kochanie przepraszam. - przytulił mnie.
- Nie jestem żadne kochanie, jasne?
- Tak, przepraszam - wymamrotał smutnym głosem. - Wróć, porozmawiamy.
- Nadal chcesz?
- Tak. - powróciliśmy do Jego pokoju, On usiadł po turecku na łóżku, a ja na dywanie opierając się plecami o szafkę stojącą na przeciwko łóżka.
- Tosiu?
- Tak?
- Wstydzisz się chłopaka?
- Nie.
- Nawet mnie?
- Nawet Ciebie. Do czego zmierzasz?
- Mógłbym zobaczyć wszystkie Twoje blizny, bo nie tylko ręce nimi przyozdobiłaś, prawda?
- Prawda. Ale po co chcesz je oglądać?
- Bo chce.
- No dobrze, ale jeżeli zaczniesz się do mnie dobierać lub coś to pożałujesz.
- Okey. - zdjęłam bluzkę , On podszedł - I mam uwierzyć, że nóg nie ...
- Nie będę stała przed Tobą w samej bieliźnie.
- To załóż koszulkę, a zdejmij spodnie. - popatrzyłam na Niego krzywo, ale no okey, zrobiłam to.
- Nie bój się - wziął mnie na ręce
- Co Ty robisz?!
- Nic z tych rzeczy o których myślisz, spokojnie nie jestem taki. - po tych słowach położył mnie na łóżku i jeździł palcami po bliznach na nogach. Następnie podwinął koszulkę i zaczął całować mnie po brzuchu.
- Ej! Co Ty robisz?! - nie odpowiedział, tylko przesuwał się w górę. Czułam jak moje ciało drży. Gdy dotarł do piersi cofnął się i przeniósł się na ręce. Najpierw prawą potem lewą. Następnie po obojczykach, szyi i w usta. W gruncie rzeczy nieźle całuje. Przewrócił się na plecy i wciągnął mnie na Siebie. Całowaliśmy się dłuższą chwilę, jeździł dłońmi po moich plecach, gdy nagle zaczął schodzić coraz niżej. Nie przeszkadzało mi to wtedy, dopiero gdy zaczął zaciskać ręce na moich pośladkach oderwałam się od Niego
- Ała! Czy na nie za dużo Sobie pozwalasz?
- Nie skądże - uśmiechnął się głupkowato. Pocałowałam Go lekko w usta i ugryzłam w górną wargę.
- Mmm ... Kocham Cię, wiesz? - wymruczał .
- Domyślam się.
- A Ty?
- Co ja?
- No czy mnie kochasz?
- Coś muszę do Ciebie czuć skoro leże tu teraz na Tobie i się całujemy, a Ty mnie dotykasz tam gdzie nie powinieneś. - zaśmiał się.
- To jak mogę do Ciebie mówić kochanie?
- Mów jak chcesz. - pocałowałam Go, a następnie wtuliłam się w Niego. Leżeliśmy tak do czternastej.
- Późno się zrobiło.
- Musisz iść? - zrobił smutną minę.
- Możesz pójść ze mną.
- Tak? I co będziemy robić? - uśmiechnął się głupkowato
- Odrobimy lekcje, Miśku.
- No dobrze. To ubierz się, a ja pozbieram książki. - Niedługo potem szliśmy już za rękę w kierunku mojego domu. 
   Otworzyłam drzwi i od razu przywitała Nas mama
- Tośka, do cholery! Gdzie Ty się ...
- Cześć. To jest Przemek.
- Dzień dobry, pani.
- Dzień dobry ...
- Jest nowy w naszej szkole, wiec pani przydzieliła mi Go pod opiekę. - oznajmiłam mamie. - Chodź - zwróciłam się do Niego - tam na górze jest mój pokój. Zamówię pizzę. - zabrałam Przemka i zostawiłam matkę z Jej głupim wyrazem twarzy. Pizzę przywieźli za kilkanaście minut, a my rozmawialiśmy, całowaliśmy się i przytulaliśmy popijając Tymbarka. Później Przemek musiał wracać do domu, ale i tak umówiliśmy się na niedzielę. 

sobota, 13 września 2014

# ROZDZIAŁ 1

   

Przytul i powiedź, że razem damy radę przetrwać wszystko.






   Obudziłam się o szóstej dwadzieścia pięć, ale wstałam i tak o szóstej czterdzieści pięć. Odsłoniłam rolety i zobaczyłam, że zapowiada się na prawdę ładny dzień. Podeszłam do szafy, wyjęłam z niej czarne rurki, biały T-shirt z napisem 'Hip-Hop zmienił moje życie'. Zabrałam również bieliznę i skarpetki z Kubusiem Puchatkiem. Następnie poszłam do łazienki ubrałam się i zeszłam na śniadanie. Było coś po siódmej , gdy założyłam trampki i pobiegłam do szkoły. 
   Jak zwykle słuchawki na uszach, kaptur na głowie i zamyślona szłam ulicą, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Przestraszyłam się, odwracam głowę i widzę wyszczerzonego Przemka, który mówi:
- Wołam Cię już dobre pięć minut, a Ty nic ...
- Słucham muzyki jak widać, więc może dlatego.

- No tak. Pamiętasz, umówiliśmy się po szkole. - znowu się uśmiechnął, ale ja jak to ja, od razu przywołałam Go do porządku.
- Nie ekscytuj się tak, bo ... Hehe ... Tak. A i  żeby była jasność, nie obiecuj Sobie za dużo, dobra.
- Ale ja nic ...
- Możemy iść? Nie mam zamiaru się przez Ciebie spóźnić. - powiedziałam z wyczuwalną złością w głosie.
- Jasne, panie przodem. - Nadal próbował być zabawny, ale na mnie to nie działa.
Szliśmy przez jakąś chwilę w milczeniu, gdy nagle zapytałam:
- Po co chcesz się ze mną spotkać?
- No bo ... Nikogo nie znam, a Ty wydajesz się miła i no pomyślałem, że ...
- Pomyślałeś, że co ? Oprowadzę Cię po szkole i okolicy, tak?
- No w sumie to tak. Jeśli byłabyś tak miła to proszę.
- Ehhh ... Ustalmy jedno nie jestem miła, okey?
- A teraz to niby jaka jesteś? Hm?
- Wredna, muahahaha ...
- Okey nie jesteś miła. - ustąpił.
- A więc do jakiej klasy Cię przydzielili?
- Do trzeciej C.
- Serio? To moja klasa. - Nie byłam zbyt uradowana z tego powodu.
- Będziemy się często spotykać ...
- Tak, od poniedziałku do piątku na każdej lekcji - przerwałam mu znowu.
- Nie jesteś zbyt szczęśliwa z tego powodu.
- Wydaje Ci się.
- Tsa.
   Weszliśmy właśnie na teren szkoły, szedł koło mnie i nie odezwał się słowem. Musiałam przerwać to krępujące milczenie.

- No to jesteśmy. Pierwszy polski, masz wypracowanie?
- Jakie wypracowanie? - zdziwił się.

- A no tak Ty nic nie wiesz. Chodź pani Ci wszystko wyjaśni.

Po wejściu do klasy i wszystkich rutynowych działaniach polonistka przedstawiła Nam naszego nowego kolegę. Pech chciał, że wypowiedziała słowa: " Zajmij miejsce hm ... Obok Tosi, to moja najlepsza uczennica". W klasie było jeszcze z sześć wolnych miejsc, ale to ja dostąpiłam tego zaszczytu, ehhh ...
No i cielątko przydreptało ze swoim uśmiechem na twarzy, odsunęło krzesło i powiedziało:
- Hej, to znowu ja!
- Widzę, ślepa nie jestem. Siadaj, a nie stoisz i się szczerzysz.
W tym momencie odwrócił się Paweł:
- A co Ty Tośka, taka oschła dla nowego kolegi?
- Bo całą sympatię przeznaczam dla Ciebie, Misiaczku. - momentalnie się odwrócił i nie odezwał się do mnie przez resztę lekcji.
- Zawsze taka jesteś? - zapytał Przemek
- Jeżeli mnie ktoś wkurza to zazwyczaj tak ... Skoro mamy razem siedzieć to musisz poznać jedną, ale jakże istotną zasadę
- Jaką ? - zdziwił się.
- Po pierwsze na ławce ma być zawsze porządek. Po drugie nie tykasz moich rzeczy. Po trzecie nie zamierzam za Ciebie robić prac domowych itp. Rozumiesz?
- Tak jasne. A według mnie to możesz dotykać moich rzeczy i brać je bez pytania. Okey?
- Yhym.
   Tak zakończyła się pierwsza lekcja. Na następnych czterech nie rozmawialiśmy, tylko On kontem oka spoglądał co robię. Około dwunastej trzydzieści rozpoczęła się przerwa. Jak zwykle poszłam usiąść pod orlikiem, później dołączyli Paweł i Wojtek, a następnie Dawid. Siedzieliśmy i graliśmy w karty. Po jakichś pięciu minutach Wojtek zakończył swoją grę i zaczął się rozglądać po boisku.
- Ej, Tośka, albo mi się wydaje, albo ten nowy gada na Twój temat z kolesiami z drużyny. - spostrzegawczy Wojtuś.
- Tak? Zauważyłam to zanim tu przyszliście, gapi się na mnie i się cieszy. Żałosne. A z resztą Kacper wysłał sms'a, że nowy o mnie wypytuje.
- No i co zamierzasz z tym zrobić? - wtrącił się Paweł.
- A co mam zrobić? Oleje to i będę żyć dalej.
- Ty to masz podejście. - skomentował Wojtek - Skoro Mu się podobasz to czemu nie wykorzystasz tego i ...
- I co? - przerwałam mu - Może mam się z nim zaprzyjaźnić?
- A czemu by nie? - cała trójka spojrzała na mnie z wyrzutem na twarzach.
- Czyli jesteście przeciwko mnie? Dzięki, zawsze mogę na Was liczyć. - wstałam i poszłam.
- Tośka, to nie tak! - krzyknął Wojtek.
   Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Szłam w kierunku wejścia i cały czas czułam na sobie Jego wzrok. To było irytujące. Miałam ochotę podejść strzelić Go w twarz i powiedzieć, żeby się na mnie nie gapił. Ale zachowując resztki godności postanowiłam, że tego nie zrobię. Skończyliśmy lekcje, ale ja zostałam na kółku biologicznym. Wychodząc ze szkoły miałam nadzieję, że zrezygnował i poszedł do domu, ale nie potrzebnie się łudziłam. Stał oparty o murek. Zatrzymałam się przy oknie tak, żeby nie było mnie widać i zaczęłam go lustrować. Był wysoki, wyższy ode mnie, około 180 cm w porywach do 185 cm. Z tego co było można zobaczyć to był szczupły. Ciemne włosy, piwne oczy w których było coś intrygującego. I w dodatku ten uśmiech. Cholera, On mi się podoba. Trudno, wyszłam jak gdyby nigdy nic. Wstał i z uśmiechem zwrócił się do mnie:
- Długo każesz na Siebie czekać.
- Ale wiesz, że nie musiałeś ...
- Umówiliśmy się, więc jestem i nie musiałem, tylko chciałem. - przerwał mi.
- No dobrze. Mogę Cię o coś zapytać?
- Jasne.
- O czym tak spiskowałeś z chłopakami z drużyny?
- A to ? To nic, rozpytywałem się czy mogę się zapisać ...
- Umiesz grać w kosza? - zapytałam zdziwiona.
- Tak, a co w tym dziwnego?
- Nie no nic .
- Mam jeszcze wiele innych zalet. - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Okey. To co robimy?
- Yyy ... No nie wiem, może kino?
- Kino? - zdziwiłam się - Przecież miałam Cię oprowadzić po okolicy.
- Możemy połączyć przyjemne z pożytecznym.
- No w sumie. Ale jeżeli tak, to byłoby miło, gdybyś opowiedział mi coś o sobie.
- Dobrze. To co chcesz wiedzieć?
- A co chcesz mi powiedzieć?
- Ehhh ... Sam nie wiem od czego zacząć.
- Może od początku? Tak będzie chyba łatwiej.
- Hehe ... - zachichotał - Masz racje.
W tym momencie szliśmy powoli przez miasto. Przemek opowiadał o sobie, swoich zainteresowaniach. W gruncie rzeczy to mieliśmy wiele wspólnego. Dotarliśmy do budynku kina. Stanęliśmy przed afiszem, a Przemek zaproponował, żebyśmy poszli na komedię romantyczną.
- Chyba żartujesz. Albo zwykła komedia, albo kreskówka.
- No to komedia. Wybieraj.
- Hm ... '7 psychopatów ' , brzmi zachęcająco.
- Okey, zapraszam. - otworzył mi drzwi i nonszalanckim gestem zaprosił do środka. Chciał kupić bilety i popcorn, ale nie zgodziłam się, żeby to On za wszystko płacił.
- Płacimy po połowie, albo ja wychodzę.
- Dobrze, uparta jesteś.
- Życie.
   Weszliśmy na sale i zajęliśmy miejsca na samej górze. Nie było dużo osób, ale nie było się czemu dziwić, dochodziła dopiero siedemnasta. Było ciemno, film się już zaczął, więc postanowiłam zdjąć bluzę. Tylko, żeby On nie zobaczył rąk. - pomyślałam. Znowu czułam jak mnie obserwuje. Seans trwał około 140 minut. Wychodząc z sali spojrzałam na zegarek, było późno.
- Jak Ci się podobało? - zapytał.
- Zabawne, jak to komedia. Cały wątek akcji trochę chaotyczny, ale całkiem niezłe. A Tobie?
- Mniej więcej w połowie filmu zrozumiałem o co w nim chodzi, ale podobało mi się.
- Gdybyś był zainteresowany filmem i patrzył się na ekran, a nie na boki, to wiedziałbyś o co chodzi. - po tych słowach zmieszał się trochę i nie wiedział co odpowiedzieć. - No sorry, że jestem taka bezpośrednia, ale inaczej nie potrafię. I nie zrozum mnie źle, nie chcę Ci w tym momencie dogryźć.
- No spoko. - odpowiedział ze smutkiem w głosie.
- Dobrze, chodźmy już, bo zrobiło się trochę późno.
- Ale jutro sobota.
- I co z tego?
- Nie ma szkoły, więc nie musisz się nigdzie śpieszyć.
- Rodzice czekają na mnie.
- Myślałem, że Ty nie słuchasz się nikogo.
- Źle myślałeś. Okey to ja idę. Pa. Do poniedziałku ...
- Zaczekaj ... - złapał mnie za rękę - daj się chociaż odprowadzić.
- Ale poradzę sobie, nie potrzebuje opiekunki.
- Dobrze, ale i tak idziemy w tym samym kierunku, więc ...
- Okey, chodź już.
- Hahaha ... Uległaś. - i znowu się wyszczerzył, miałam ochotę zrobić to samo, ale opanowałam się. Pokręciłam tylko głową i ruszyliśmy w kierunku domu.
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Nie przyglądam się.
- Nie wcale.
- No dobra. Mogę Cię o coś zapytać?
- Skoro musisz.
- No bo wczoraj jak rozmawialiśmy i dzisiaj w kinie, to ja ... ja widziałem Twoje ręce. - spuścił głowę, przyspieszyłam kroku. Natomiast On wybiegł przed mnie i zatrzymał mnie.
- Dlaczego to robisz?
- Widocznie mam powody ... - głos mi się łamał, chciałam uciekać, ale nie miałam siły. Przytuliłam się do niego i zaczęłam płakać. Objął mnie bardzo mocno i gładził po plecach mówiąc:
- Wszystko będzie dobrze, masz mnie, pomogę Ci. Nie płacz, Tosia. Uspokój się, nikomu nie powiem, zaufaj mi. Chodź usiądziemy. - po tych słowach wziął mnie na ręce i zaniósł w kierunku ławki sadzając mnie na jego kolanach. Wytarł łzy spływające po policzkach, pocałował w czoło i łagodnym głosem powiedział:
- Zawsze, jeżeli będziesz miała problem, to możesz do mnie przyjść i wszystko mi opowiedzieć. No, a teraz się już nie marz.
- Dziękuję Ci za wszystko i chce przeprosić za moje zachowanie ...
- Daj spokój, już o tym zapomniałem. To jak uśmiechniesz się? - uśmiechnęłam się i powoli poszliśmy w stronę domu ...